During the Credits. There are no extras during the credits of Terminator: Dark Fate.. After the Credits. There is no stinger after the credits of Terminator: Dark Fate.. Special thanks to Jonathan Hill, Philip Lawrence Turner, De Oliveira David, Mick Brooks, Mikael, Jonn Nilsson, wibbler, and Sneaker42 for the stinger submissions!
Terminator, zarówno jeśli chodzi o filmy, jak i gry, to nie ma ostatnio dobrej passy. Ostatnie produkcje filmowe są delikatnie mówiąc takie sobie, a gier na licencji to jest tyle co kot napłakał. Szczególnie jeśli chodzi o platformę PC. Jak dobrze kojarzę to z naprawdę wartych ogrania są tylko stareńkie T: Futre Shock oraz SkyNet. Reszta to taki paździerz, że szkoda nawet kijem tykać. Na konsolach niby nieco lepiej, ale i tak brakuje mocnego tytułu, który byłby w stanie skopać tyłek jak T-X przestarzałemu T-800 w Buncie Maszyn. Ten stan rzeczy może nieco zmienić niedawno wydana gra Terminator Resistance, od polskiego studia Teyon. Do tej pory znanego z niezbyt dobrze przyjętego Rambo Video Game. Terminator Resistance przenosi nas w czasy po Dniu Sądu, kiedy to maszyny wybiły większość ziemskiej populacji. Jako członek ruchu oporu (Jacob Rivers) przyjdzie nam uciekać przed ścigającymi nas puszkami SkyNetu. Gra jest prequelem filmów (fabularnie rozgrywa się niejako przed T1 i T2), a nie uzupełnieniem historii wyświetlanego obecnie w kinach Dark Fate. Co ciekawe gra nawiązuje do crapowatego Terminatora Genisys. Nie wiem czemu zdecydowano się na taki zabieg, szczególnie, że premiera gry zbiegała się z premierą Mrocznego Przeznaczenia, które jest kontynuacją Terminatora 2 i olewa wszystko co się działo po nim. A to co? Czyżby ciężarówka z T2? Wyjątkowo jak na strzelankę T:R stawia duży nacisk na prowadzenie fabuły. Pomimo, że jest przewidywalny i brak mu zaskakujących zwrotów akcji, to mamy tutaj wyjątkowo dużo potencjalnych ścieżek rozwoju fabuły. Większość prowadzonych rozmów posiada opcje dialogowe, które w teorii wpływają na nasze relacje z postaciami pobocznymi. Niestety jest to zbyt mała gra byśmy mogli zauważyć konkretne tego efekty. Jedynie na sam koniec rozgrywki dostaniemy podsumowanie naszych wyborów. Wtedy też będziemy mogli ocenić, czy postąpiliśmy właściwie, czy też nie. Widać, że autorzy się postarali przy odtwarzaniu świata znanego z filmów. Schron, w którym ukrywają się resztki ruchu oporu wygląda prawie tak, jak ten z pierwszej części Terminatora. Nawet nie zapomniano o takim szczególe jak psy przy wejściu czy buggy stojące w kącie pod ścianą. Swoją drogą zawsze się zastanawiałem jak oni go tam upchnęli. System modyfikacji broni Fajnie to rozwiązano. Aby dokonać modyfikacji uzbrojenia musimy w trzy dostępne gniazda wsadzić chipy, w ten sposób, aby zamknąć obwód – przypomina to nieco układanie puzzli – końcówki muszą do siebie pasować. Nie jest to jakieś specjalnie skomplikowane i daje całkiem wymierne efekty. Okno ulepszania broni. Całkiem sprytnie z tymi chipami wykombinowali. Crafting Jest, a jakże. Chociaż słabo przemyślany i mało się z niego korzysta. Głównie za jego pomocą tworzyłem wytrychy oraz amunicję. Dla mnie zbędny ficzer, bez którego dałoby się obejść. Crafting – jeden z najsłabszych elementów gry. Walka z maszynami Jedna z fajniej zaprojektowanych mechanik. Otóż wrogów w grze mamy kilka typów. Na początek dostajemy raczej mizerny arsenał: pistolet, karabin i strzelbę. Tymi pierwszymi to sobie możemy co najwyżej postrzelać do dronów, min i innych słabo opancerzonych blaszaków. Jeśli zaś spotkamy na swej drodze T-800 jedyne co możemy zrobić to strzelić do niego ze strzelby licząc, że na chwilę go ogłuszymy albo powalimy. Co da nam chwilę na ucieczkę. Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy dostaniemy w ręce karabin plazmowy i przestaniemy być mięsem armatnim dla Terminatorów. Wtedy też sami będziemy mogli zapolować. Szkoda tylko, że AI wrogów nie jest jakieś rewelacyjne. Nie ma większych problemów, by uciec przed maszynami, które szybko tracą nasz trop i wracają do swoich rutynowych zajęć. Gra jest stanowczo zbyt prosta, co jest jej największym minusem, bądź plusem. Zależy, z której strony na to patrzeć. Na zakończenie Terminator Resistance nie jest tak złą grą, jak o nim piszą. Owszem, jest trochę siermiężny. Nie wygląda jakoś super okazale, a tekstury straszą niską jakością. Za to jednego mu nie można odmówić – jest bardzo filmowy, z bardzo epicką walką na zakończenie. Tej grze przydałoby się jedno. Zdecydowanie więcej hajsu. To dobra gra, szkoda tylko, że niedofinansowana. BTW, gra ma momenty, nawet dwa. Niestety takie sobie. W dodatku nawet kawałka cycka w nich nie uświadczymy. Zważywszy na fakt, jak bardzo drewnianie wypadają postaci, to może nawet lepiej, że autorzy nie zdecydowali się pokazać więcej, bo by jeszcze z tego jaka farsa wyszła. Czekam na Terminatora, który w końcu pokaże Dzień Sądu. Bez znaczenia czy to będzie gra, czy film. Grę do testów kupiliśmy sobie sami. Recenzja powstała w oparciu o wersję PC Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.
\n\n \n terminator dark fate w kinach
Terminator: Dark Fate is a 2019 science fiction action film . It is a direct sequel to the 1991 film Terminator 2: Judgment Day . Directed by Tim Miller. Written by David Goyer, Justin Rhodes, and Billy Ray from a story by James Cameron, Charles Eglee, Josh Friedman, Goyer, and Rhodes.
6 października 20196 października 2019 Breaking Bad, Doctor Sleep, Doktor sen, El Camino, Filmołaz, In the Tall Grass, Irlandczyk, Lucy in the Sky, Midway, Motherless Brooklyn, Osierocony Brooklyn, Terminator: Dark Fate, Terminator: Mroczne przeznaczenie, The Irishman, The Lighthouse, The Report, W wysokiej trawie Przyszedł październik, kilka filmów z poprzedniego odcinka Filmołaza miało już swoją premierę (Ad Astra, To: Rozdział II, Rambo), na kolejne nie będzie trzeba długo czekać, tymczasem na horyzoncie pojawiają się już kolejne nowości warte uwagi. Ale czy na pewno? Zapraszamy na kolejną porcję filmowych zapowiedzi z naszym krótkim komentarzem do nich. In the Tall Grass (W wysokiej trawie) – Nie wiedziałem, że Vincenzo Natali kręci jakiś nowy film dla Netflixa, a tymczasem okazuje się, że będzie to ekranizacja opowiadania Stephena Kinga i Joe Hilla pod tym samym tytułem. Crowley: Normalnie nie ekscytowałbym się kolejnym horrorem, tym bardziej spod znaku czerwonego “N”, ale nazwisko reżysera i scenarzysty pozwala mieć nadzieję na coś przyzwoitego. SithFrog: Wygląda obiecująco, kino grozy przeżywa swój renesans. Martwi mnie tylko nazwisko Kinga, bo często w przypadku jego twórczości klimat wciąga, ale finał jest rozczarowujący. Crowley: W wysokiej trawie jest opowiadaniem. Tu pointy wychodzą Kingowi znacznie lepiej niż w powieściach. A tak po cichu po prostu chciałbym, żeby Natali znowu stworzył coś na miarę Cube. El Camino: A Breaking Bad Movie (El Camino: Film “Breaking Bad”) – Czy filmowa kontynuacja kultowego serialu to tylko żerowanie na nostalgii jego miłośników, czy może będzie to pełnokrwista produkcja? Crowley: Przyznaję bez bicia, że nie obejrzałem ani jednego odcinka serialu. Warto? Razorblade: Serial? Tak. Film? SithFrog nam sprawdzi… prawda? Crowley: Jeśli będzie słabe i na Netflixie, SithFrog na pewno to obejrzy. Ale wracając do sedna. Nie ma Bryana Cranstona – domyślam się, że umarł na koniec serialu. Czy on nie był główną siłą napędową? Czy bez niego Breaking Bad będzie miało sens? SithFrog: Warto, nie bez powodu “Breaking Bad” uznaje się za jeden z najlepszych seriali w historii TV. Problem w tym, że domknięto go bardzo ładną, szekspirowską klamrą i nie widzę potrzeby dalszego drenowania tej historii. Tym bardziej, że nie wiem czy Pinkmann może to pociągnąć solo… Pquelim: Nadal nie wytrzymałem pierwszych sześciu odcinków pierwszego sezonu. Wiem, że warto, ale nie wiem kiedy znajdę czas. Film poleci, lub zadenuncjuje nam SithFrog. Crowley: Ciekawe, czy w ogóle da się to obejrzeć bez znajomości serialu. Niestety cztery sezony czegokolwiek to dla mnie w tej chwili raczej abstrakcja. Razorblade: Pewnie się da… pytanie tylko po co? SithFrog: Sezonów jest pięć. Po takiej historii jak w serialu film bez tego kontekstu nie ma kompletnie sensu. Pquelim: Sezonów pięć, ale naprawdę dobrych tylko dwa. Tak słyszałem. DaeL: Nie, w zasadzie cały serial trzymał poziom, po prostu zdarzały się pojedyncze irytujące odcinki albo wątki i trochę dreptania w miejscu. Ale jako całość Breaking Bad to jedna z najlepszych produkcji telewizyjnych w historii. To powiedziawszy, przypuszczam, że z filmem stanie się tak jak z serialem “Better Call Saul” – nawet dobry spin-off, po takim zakończeniu, sprawia wrażenie odcinania kuponów. Lucy in the Sky – Tego filmu prawdopodobnie w Polsce nie obejrzymy w żadnym kinie, ale Natalie Portman i film o lotach w kosmos brzmią obiecująco, prawda? Crowley: Niestety po premierze na festiwalu w Toronto film został wręcz zmasakrowany, chociaż wydawało się, że Portman może w tym roku znowu zawalczyć o Oscara. Pquelim: Natalie Portman nie ma ostatnio wyczucia w doborze swoich filmowych ról. “Anihilacja” i “Vox lux” nikogo raczej nie porwały, a “Lucy in the Sky” nazywane jest wydmuszką po “Grawitacji” Cuarona. Panią Portman bardzo cenię i życzę samych sukcesów, ale ten film zdecydowanie odpuszczam. Crowley: Był czas, że Natalie Portman mogłem oglądać 24 godziny na dobę. Potem zaczęła grać z dziwną manierą i przyznam szczerze, że coraz bardziej mnie zniechęca do oglądania filmów ze swoim udziałem. SithFrog: Zgadzam się, gdzieś w okolicy “Black Swan”, od tamtej pory ciągle ta sama zbolała mina “jej, sama przeciw wszystkim”. Lucyna na niebie nie wygląda zachęcająco. Terminator: Dark Fate (Terminator: Mroczne przeznaczenie) – W kinach morduje właśnie Sylwester Stalone, po raz kolejny wcielający się w rolę Johna Rambo, a już za momencik do boju stanie inna gwiazda minionej epoki – Arnold Schwarzenegger w roli terminatora. Czy dla tej serii jest jeszcze nadzieja? Crowley: Ludzi odpowiedzialnych za wszystkie Terminatory nakręcone po części drugiej powinni karnie oglądać filmy Papryka Vege przez 10 godzin dziennie. Jeśli kolejna część to zmieni, będę niezmiernie zdziwiony. Razorblade: No… just leave it alone… it’s already dead… SithFrog: Rambo w kinach, Terminator w kinach, what year is it??? Niby wraca Cameron, niby ma zignorować trójkę, Salvation (tfu) i Genisys (tfu), ale ja już tak bardzo straciłem nadzieję (no fate!), że nie czekam. Pójdę i w najlepszym razie chcę się pozytywnie zaskoczyć. Pquelim: Primo: trzecia część nie była zła. Secundo: reszta to kopanie się po głowie. Zamiast ekscytacji przed premierą nowego Terminatora odczuwam stany lękowe. Tym razem producenci sięgają po rozpaczliwe rozwiązania: wraca nie tylko podniszczony metryką Arnie, ale też równie podniszczona nałogami Linda Hamilton. Reżyseruje człowiek odpowiedzialny za “Deadpoola”. Co może pójść nie tak? Wszystko. Crowley: Kiedyś SithFrog też twierdził, że trzeci Terminator nie był zły i zobacz jak skończył. Ogląda słabe filmy na Netflixie. Zderzenie z tym filmem, zwłaszcza po latach, jest bardzo bolesne. Pamiętacie z niego coś poza gwiazdkowymi okularami i pompowanym biustem? Może jeszcze fikołek żurawiem. Sequele pierwszych dwóch Terminatorów dzielą się na złe i tragiczne. Niestety po zwiastunach ten nowy wygląda mi na kandydata do kaszanki sezonu. Pquelim: Ja pamiętam jeszcze świetnie zwizualizowaną apokalipse według kubrickowskiego (a co!) motywu z Bronią Zagłady. Robiła duże wrażenie, a i do dzisiaj się tak nie zestarzała. SithFrog: Oglądałem niedawno. To nie jest dobry Terminator, ale jako rozrywka do kotleta wchodzi gładko. Also: scena na cmentarzu była dobra. Crowley: Ale w ogóle widzicie jakąś szansę, żeby powstała kontynuacja godna dwóch pierwszych części? Bo mi się wydaje, że czas takich filmów (niestety) już minął. Dopieszczone do granic możliwości filmy akcji zastąpiły komputerowo animowane nijakie, taśmowo robione blockbustery i stosunkowo niszowe produkcje w stylu Johna Wicka i Atomic Blonde. DaeL: Przede wszystkim nie ma za bardzo sensu robić kontynuacji historii T-800 i Connorów, bo ta została ładnie domknięta drugą częścią. Trzecia była niepotrzebna, choć jako swego rodzaju pastisz nawet zdawała egzamin. Paradoksalnie pomysł na przeniesienie historii w przyszłość w Terminator: Salvation był niezły, tylko wykonanie fatalne. To powinien był być po prostu film wojenny. A na Dark Fate – po tym potworku jakim było Genisys – nawet się nie wybieram do kina. Dziękuję, już wystarczy. Jedyny pozytyw w całej produkcji jest taki, że Arnie nie jest już najbardziej kruchą osobę na całym planie filmowym. Bo jest jeszcze anorektyczna terminatorka i Sarah Connor, która wygląda jakby po każdym wystrzeleniu z broni potrzebowała nowej endoprotezy stawu biodrowego. Motherless Brooklyn (Osierocony Brooklyn) – Nie jest to co prawda reżyserski debiut Edwarda Nortona, ale jego poprzedni film można uznać za nieistniejący. Czy ten świetny aktor pójdzie śladami swoich kolegów, którzy z sukcesami przeszli na drugą stronę kamery? Crowley: Kina noir w detektywistycznych klimatach nigdy dość. Zapowiada się nieźle, chociaż odnoszę wrażenie, że Norton powtarza tu sporo ze swojej roli w Lęku pierwotnym. SithFrog: Obsada imponująca, klimat niezły, ale reżyseruje Norton więc byłbym ostrożny z nakręcaniem się. Poza tym po obejrzeniu zwiastuna mam wrażenie jakbym już obejrzał film. Pquelim: Mój cichy faworyt na pozytywne zaskoczenie roku. Ed Norton robi w Hollywood tylko rzeczy, na które ma ochotę. Bruce Willis robi tylko takie, których nie chcę (vide “Glass” i ogólnie większość jego filmografii w XX wieku). To może być mieszanka wybuchowa. Doctor Sleep (Doktor sen) – Adaptacja powieści Stephena Kinga i jednocześnie kontynuacja kultowego Lśnienia. Ewan McGregor w roli Dana Torrance’a, czyli chłopca, któremu udało się przeżyć koszmar przed laty będzie musiał zmierzyć się z tajemniczymi mocami, ale przede wszystkim z legendą arcydzieła Kubricka. Crowley: Po trailerach zakładam, że maksymalnie możemy liczyć na poprawny horror. Powieść czeka na półce, może zdążę przeczytać przed premierą. Razorblade: Książka daleko na liście więc chyba film sam w sobie też poczeka. Niemniej jestem bardzo ciekaw. Zawsze może być opcja że powieść się zaraz przeczyta i obejrzenie filmu będzie tylko formalnością. Trailer obiecujący. SithFrog: Ten film jest jak “Solo”. Nie potrzebowałem wiedzieć jak HanS poznał Czułego, nie potrzebuję wiedzieć co się stało z Dannym. Poprzeczka jest tak wysoko, że nawet nie doskoczą. Wolę zobaczyć “Lśnienie” Kubricka po raz kolejny. Pquelim: Ani książka nie była potrzebna, ani jej filmowa adaptacja potrzebna nie jest. Veto, Kubrick vincit. Crowley: O powieści też wszyscy mówili, że jest absolutnie niepotrzebna, a podobno trzyma poziom. Może i tu się uda? Za Kinga w końcu wzięto się na poważnie, a jego książki mają gigantyczny potencjał, jeśli chodzi o ekranizacje. Razorblade: A wszystko ponoć jest winą jakiegoś fana który powiedział Kingowi, że jest ciekaw co się stało z Dannym… myślicie że da się go namierzyć? The Irishman (Irlandczyk) – Tego filmu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Scorsese, De Niro, Pacino, Pesci, Keitel razem w akcji. Crowley: Nie czarujmy się – to jest kandydat do filmu roku, a może nawet więcej. Pierwsze recenzje uspokajają, że się udało i ja wprost nie mogę się doczekać, kiedy w końcu zarwę noc z kolejnym gangsterskim filmem Scorsese. Nie ukrywam też, że balon mam nadmuchany bardziej niż dziennikarze TVP przed Euro 2016. Razorblade: Obsada mówi chcę… Scorsese mówi natychmiast… Netflix mówi “It’s a trap”… ufam pierwszym dwóm. SithFrog: Z filmem roku bym nie przesadzał, ale to Scorsese, wiadomo, że w najgorszym wypadku film będzie “tylko” dobry. Najbardziej boję się tych zabiegów z odmładzaniem DeNiro z użyciem CGI. Mam na to alergię. Pquelim: Scorsese to chyba najlepszy obecnie reżyser w formie, ale mój balonik przekuł nieco ślamazarny i niekoherentny trailer. De Niro w komputerze to też dosyć ryzykowny pomysł. Nie nakręcam się, chociaż chciałbym. Crowley: No raczej nie ma co się spodziewać, że panowie koło osiemdziesiątki będą dziarsko hasać po ekranie. Liczę za to na soczyste dialogi. Co prawda Milczenia nie widziałem, ale Wilk z Wall Street był wręcz napakowany energią. Scorsese pokazał już, że potrafi się odnaleźć w dowolnym gatunku i stylu. Troszkę niepokoją mnie za to informacje o epizodycznej budowie fabuły, co w połączeniu z długością filmu może sugerować ciągoty do stworzenia czegoś w rodzaju miniserialu, a nie zamkniętego filmu. Midway – Odpowiednik polskiego kina historycznego, czyli Roland Emmerich, kiepskie CGI, flagi, podniosła muzyka, napompowane przemowy i data premiery wybrana nieprzypadkowo. Crowley: Nie będzie to Dunkierka ani Szeregowiec Ryan, to pewne. Ale ja bym te tabuny samolotów obejrzał na wielkim ekranie. Trochę jak Sharknado. Razorblade: Ale za “Dzień Niepodległości” to Ty Emmericha szanuj. Niemniej mówiąc wprost – ktoś chyba za dużo ctr+c i ctr+v wpakował na samoloty i wybuchy, ale mimo wszystko mam nadzieję że będzie się to lepiej oglądało niż “Pearl Harbor”. Crowley: Dzień niepodległości to jeden z bohaterów mojego dzieciństwa. Do tej pory pamiętam okładkę kasety VHS z wypożyczalni i wybuchający Biały Dom. A jeszcze lepsze były Gwiezdne wrota. Potem reżyser niestety gdzieś się zagubił (po drodze był jeszcze niezły Patriota) i Midway raczej nie będzie jego powrotem do chwały. Razorblade: Może i nie, ale jeśli zapewni solidne rozrywkowe kino w klimacie wojennym to kto wie… Chociaż trailer niestety bardziej wskazuje że będzie to patetyczna produkcja z motywem “zarządzają nami debile ale i tak sobie poradzimy bo jesteśmy zajebiści”. SithFrog: CGI wygląda dramatycznie źle, szykuje się drugie “Pearl Harbor” czyli katastrofa. Poprzednik miał chociaż cudowny kawałek Faith Hill (“There you’ll be”) na OST. Tutaj nie widzę nic, na co warto byłoby czekać. Chyba, że wpadnie w przedział “tak zły, że aż dobry”. Pquelim: Emmerich pozazdrościł Michaelowi Bayowi “Pearl Harbor”. Odczekał więc stosowny czas (dokładnie 18 lat) i robi po swojemu. Trailer powala… brzydotą CGI. Szykuje się kolejny przepłacony koszmarek. Razorblade: Niech sobie będzie koszmarkiem… byle lepszym od “Pearl Harbor” czyli bez niekończącego się romansu… SithFrog: Bycie lepszym od “Pearl Harbor” to nie jest wysoko zawieszona poprzeczka. Raczej taka leżąca na ziemi, a nawet trochę zakopana. Crowley: Aż takie złe to było? Przyznam szczerze nie pamiętam, ale sam atak chyba mi się podobał. Ja bym po prostu chciał, żeby ten Midway był samolotowym odpowiednikiem filmu o wielkich robotach walczących w wielkimi potworami. Takim Pacific Rim, tylko dobrym. The Report – Adam Driver na tropie skandalu z torturowaniem więźniów przez CIA. Amazon rzuca wyzwanie Netflixowi. Crowley: Obejrzę dla samego Drivera, chociaż obawiam się jednostronnej agitki politycznej. Z drugiej strony przed seansem Spotlight miałem podobne obawy. SithFrog: Zobaczymy jak wyjdzie w praniu, ale zgadzam się. Wygląda to jak nadęta i moralnie słuszna krytyka ówczesnej działalności CIA. Czuć delikatny smrodek idealizmu. Pquelim: Mógł być najważniejszy film roku. Recenzję wskazują, że jest niewyważona polityczna agitka. Ale i tak obejrzę, bo temat wyjątkowo mnie rajcuje. No i Kylo Ren w drugiej (po “Milczeniu”) poważnej roli w karierze. Crowley: Driver zagrał już dwa razy główną rolę u Jarmuscha, za BlacKkKlansman dostał nominację do Oscara (inna sprawa, czy słusznie), wystąpił w Człowieku, który zabił Don Kichota i zobaczymy go jeszcze w Historii Małżeńskiej, która dla mnie jest absolutnym czarnym koniem końcówki roku (w kolejnym Filmołazie na pewno o niej napiszemy). Nie powiedziałbym, że to dopiero jego druga poważna rola. Pquelim: Poważna, a nie trudna. Aktorem jest niezłym, temu nie przeczę. Ale mam starwars effect w jego przypadku. Nie mogę spojrzeć na niego z powagą i nie wybuchnąć śmiechem. The Lighthouse (Jeśli byłby grany w Polsce, to pewnie pod tytułem w stylu “Dwóch mężczyzn i morze: Latania”, albo “Batman kontra Zielony Goblin”) – To najdziwaczniejszy film w dzisiejszym zestawieniu. Dwóch aktorów, archaiczny wygląd, tajemnica i powszechny zachwyt festiwalowych publiczności. Crowley: Przerost formy nad treścią, czy wybitny mały film? Sam nie wiem, ale jestem ostrożny w stosunku do takich wynalazków. Razorblade: A ja jestem mocno na tak i nie mogę się doczekać. Mam nadzieję że będzie to fenomenalna uczta. Tym bardziej że zobaczymy tu Willema Dafoe któremu ufam w ciemno. Tyle tylko że ja tam lubię film o facecie jadącym na kosiarce przez USA, więc… Crowley: Jeśli masz na myśli Prostą historię Lyncha, to nie jesteś sam. Mi Lighthouse przypomina raczej Pi albo Mandy. Tyle że takie eksperymenty zawsze są na granicy między geniuszem a wariactwem. Na pewno fajnie, że Pattinson próbuje sił w takich produkcjach. Razorblade: No raczej że “Prostą historię”. O właśnie. Pattinson… matko, mam nadzieję że tego nie schrzani bo zwyczajnie za nim nie przepadam. Co do przypominania – może to efekt ostatnio odświeżonego “12 gniewnych ludzi” ale jednak mam nadzieję że to eksperyment idący w tę stronę… SithFrog: Pattinson potrafi, o niego się nie martwcie (polecam “Good time” jeśli myślicie, że on umie tylko gapić się obleśnie na laski i błyszczeć ;). Tu będzie fifty-fifty. Albo pięknie nakręcona nuda w stylu “Romy” albo coś naprawdę zjawiskowego. Liczę na to drugie, bo Dafoe zazwyczaj gwarantuje jakość. Pquelim: Reżyseruje specjalista od designu, więc raczej przerost formy. Już chwalone “VVitch” Eggersa wydawało mi się nieco hermetyczne (chociaż wciąż dobre), teraz zapowiada się eskapizm w niedopowiedzeniach i botakach. Wiele zależy od aktorów (o Dafoe się nie martwię, Pattinson może udźwignie), ale jeszcze więcej – od scenariusza. A ten pisali specjalista od designu, wraz ze swoim bratem – doktorantem na nowojorskiej uczelni artystycznej. Więc.. Crowley: Masz coś do artystów? 🙂 Ale właśnie Witch nie oglądałem, a podobno warto. Fajne jest to, że z trailerów niewiele wynika, oprócz tego, że będzie wariacko. Dużo zależy od tego, czy szaleństwo pojawi się dopiero w końcówce, poprzedzonej godziną siedzenia w latarni morskiej, czy uda się napięcie utrzymać przez cały seans. Film trwa ponad dwie godziny, więc lepiej, żeby coś się w nim działo. SithFrog: Za każdym razem gdy Pq używa argumentu typu “botak” gdzieś na świecie umiera panda.
Terminator: Dark Fate (2019) cast and crew credits, including actors, actresses, directors, writers and more.
12:14 zanonimizowany127045020 Generał Dam szansę, obejrzę w kinie 12:15 Mi to wystarczy, oby sie przyjemnie ogladalo. Nie place za bilet bo mam "abonament" i jesli okaze sie to mizerne to wyjde dla oszczedzenia czasu :) 12:28❓ Coś mi tu nie pasuje. Terminator który jest jak widać średniakiem ma 55 na metakrytyku, ale już taki Joker który podobno jest wybitnym arcydziełem ma już 59, lol. Niech się w końcu zdecydują z tą nomenklaturą bo to trochę mylące. 12:38 odpowiedz4 odpowiedzi mirko8142 Dywizjon LGA 1150 Cameron już planuje kontynuacjęNie jest reżyserem czy scenarzysta. Jest tylko producentem, jak rachunek jest ok to czemu nie. Ja już nie planuje przygody z ta seria 13:54 odpowiedzzanonimizowany126358219 Senator To że nie przebije klasyków to normalne było. Ważne, że jest lepszy od pozostałych części. post wyedytowany przez zanonimizowany1263582 2019-10-23 13:55:25 14:03😐 odpowiedzKMyL119 SnowflakesEverywhere @NightBosmanCoś mi tu nie pasuje. Terminator który jest jak widać średniakiem ma 55 na metakrytyku, ale już taki Joker który podobno jest wybitnym arcydziełem ma już 59, lol. Niech się w końcu zdecydują z tą nomenklaturą bo to trochę się, ale - wynik nie ma wartości, bo liczy się uzasadnienie wyniku, czyli treść a zarazem najpopularniejszy komentarz pod trailerem brzmi Being a Predator, Star Wars or Terminator fan is really hard these szczerze mówiąc, to po obejrzeniu trailera zaczynam go rozumieć... 16:40😐 odpowiedz6 odpowiedzi Alekde VIP jak wypadł gorzej od części III to będzie bardzo przykro. 22:28 Malo przekonywujace wrazenie mi to daje... 23:21😊 odpowiedz2 odpowiedzi Burdi2352 Centurion Jak obejrzę to ocenię , nie ocenię filmu póki go nie zobaczę ,natomiast jeśli chodzi o recenzję krytyków to ja nie biorę ich pod uwagę , ponieważ krytykom płaci się za krytykowanie ;) Jestem wielkim fanem serii "Terminator" i z pewnością go obejrzę czy to w kinie lub na DVD . 13:08😐 Otwierająca scena zabija poprzednie Terminatory. To, kim zrobili Arnolda woła o pomstę do spoiler, UWAGA! (dotyczy pierwszych minut filmu):Film zaczyna się sceną w... spoiler start... barze gdzieś w Guatemali, gdzie w 1998 roku (3 lata po wydarzeniach z T2) Sarah z Johnem zostaje namierzona przez jednego z kolejnych T-800, który zabija młodego z Shotguna. Tym T-800 jest Carl, który później pojawia się grany przez Arnolda na ostatnie pół godziny filmu - pozbawiony dalszych rozkazów zaadoptował się do środowiska ludzi, wziął ślub i sobie szczęśliwie żyje w domku na wsi z rodziną, przybranym synem i kobietą, która uratował z rąk jakiegoś damskiego boksera :P Poruszony sumieniem przez 20 lat wysyła smsy Sarze z namiarami lokacji, gdzie pojawią się kolejne Terminatory :PPPPPP spoiler stopPowyższy spoiler to nie żart, naprawdę tak to wymyślili w tym filmie :PZ ekranu WYLEWA się CGI, które jest podobnych lotów co w... hmmm... jak to ostatnie gówno się nazywało? Genisys? Poprowadzenie akcji to kalka T2 tyle, że bardziej nieudolna, gorzej nakręcona, z gorszymi efektami i większym poziomem absurdu. Feministki pewnie będą zadowolone z babskiej obsady w postaci obrońców ludzkości, ale ta patykowata laska z wydłużoną szyją grająca naczelną wojowniczkę wygląda, jakby znalazła się tam przez przypadek albo dopiero co wróciła z jakiejś imprezy, na której urwał jej się film i nie wie co się w okół niej dzieje. Nikt nie kibicuje Meksykańce, żeby przeżyła, bo każdy ma na nią wywalone - reżyser zapomniał zadbać o to, żeby widzowi na niej choćby trochę zależało. Linda ma chyba ze sto lat i głos jak prababcia, ale i tak jest najjaśnieszym punktem ten całej miernej - kupa g. Poziom podobny do zniesmaczony i rozżalony. Niech już nic nie kręcą w tym świecie. DOŚĆ! post wyedytowany przez jasonxxx 2019-10-30 13:21:38 17:04 Jestem już po i powiem tak efekty i oprawa WOW, poza tym stary dobry terminator. Całkowicie nie zgodzę się z przedmówcą. Jest o wiele lepiej niż się spodziewałem, deklasuje nie tylko część III i pozostałe z najgorszym genesys, ale dobrze się wpisuje w wydarzenia po części drugiej. Najgorzej moim zdaniem sprawdza się montaż bo są pewne niedopowiedzenia tj. sceny gdzie musimy się domyślać czemu Rev-9 nie wrócił od razu do akcji, ale tak samo było i w części drugiej. Ode mnie mocne gdzie poprzednie oceniam na (T3 - 4/10, T:R - 4/10, T:G - 3/10), T1-10/10, T2- 8/10. 02:18 BO. T:DF to niespełna USD 30m - chyba jednak nie zarobi na kontynuację :) 00:03 golu dwa niusy, które zupełnie sobie przeczą :-DByłem dzisiaj w imaxie, z racji że akurat jestem na zleceniu i mam czas i chyba tylko dla zatwardziałych już zostało powiedziane. Z bardzo niewielu plusów można zaliczyć Linde, Arniego i w sumie pana meksykanina. Faktycznie Linda ma że 100 lat, ale przynajmniej nie próbowali ani ona nie próbowała (chyba) zamienić się w kupkę plastiku, tylko zestarzała się, że tak powiem, z jak to Arni. Chyba lubi mimo wszystko tę rolę. Chociaż zrobiono mi jeszcze większą krzywdę, niż w genisys. Tam chociaż nadmienili, dlaczego się mocno przymykając oko na te wszystkie "polityczne sytuacje", (feminizm, antymeksykańskość) fabuła niestety kompletnie bez ambicji i dość bez sensu. "Innowacyjne" pomysły z dupy. Naprawdę. Żaden z tych twistow nie był dobry. Już bardziej mi się genisys kleił. Obsadowo jeśli wziąć pod uwagę kwestie uczenia się t800, to w reżyserskiej wersji t2 jest temu poświęcona cała dobra scena - polecam. Ale tak czy inaczej t800 sam sobie tego nie mógł dość nieźle wypadł ten cały każde jego wejście wprowadzało pewien niepokój, bo fakt faktem, siał demolkę bez kompromisu. Chociaż do grozy, której wystarczało zimne spojrzenie i powtarzający się sampel w t2 nie ma ujdą, ale za mało samych terminatorów a za dużo samolotów i innych bzdetów. I młody t800 słabo wypadł. Rekreacja w prologu genisys lepszaOgólnie możecie mnie wieszać na haczyku nienawiści, ale genisys uważam za co najmniej niezły. Najgorsza część 3 i niestety ta nowa, salvation też był całkiem w porządku, muszę go sobie odświeżyć. Oczywiście na pierwszym miejscu t2. 03:00😂 odpowiedzzanonimizowany12249164 Legend Film jest w plecy 100 mln kontynuacje to zobaczymy za 10+ lat So while “Dark Fate” features some new models, the basic template remains very much the same, in a movie that counts original writer-director James Cameron as not only a producer but among the
For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Terminator: Dark Fate. Connected to: {{:: aus Wikipedia, der freien Enzyklopädie {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$
Terminator: Dark Fate - Apple TV. Available on iTunes. Linda Hamilton (“Sarah Connor”) and Arnold Schwarzenegger (“T-800”) return in their iconic roles in Terminator: Dark Fate, directed by Tim Miller (Deadpool) and produced by visionary filmmaker James Cameron and David Ellison. Following the events of Terminator 2: Judgment Day

Kolejne części „Terminatora” wyczerpywały cierpliwość fanów, ale „Dark Fate” to cios w serce największych optymistów, wierzących w możliwość reanimacji uniwersum Camerona. Uwierzcie, wiem co mówię: nawet na ostatnie „dzieło” czekałem pełen nadziei. Dlaczego „Terminator”? Dla tych czytelników, którzy urodzili się w okolicy początku lat 80-tych, pierwsza część „Terminatora” (1984) była jednym z filmów wprowadzających w mroczne sci-fi. Cyborg z przyszłości, z idealnie dobranym Arniem w tej roli, ścigający kobietę mającą urodzić (też w przyszłości, bo w czasie zawiązania akcji bynajmniej nie jest w ciąży) przywódcę ludzkiego ruchu oporu w walce z maszynami – brzmi jak fabuła kiepskiego kina klasy B, prawda? Owszem, ale na sukces tego filmu złożyło się kilka ważniejszych czynników niż oś fabularna: przestroga przed powstaniem AI, która zyska świadomość i zechce wyeliminować nasz gatunek; katastroficzna wizja przyszłości po apokalipsie, z ostatkiem ludzkości dosłownie i w przenośni zepchniętej do podziemi; maszyna będąca tak udaną kopią człowieka, że mogąca go z powodzeniem udawać; atmosfera strachu i permanentnej ucieczki przed nemezis, mającej tylko jeden cel: pozbawić nas życia; kapitalne role: Michael Biehn, Linda Hamilton i Arnold Schwarzenegger; gęsty klimat i mroczna scenografia: duszne kluby, nocne ulice, zapyziałe hoteliki, podrzędy komisariat, opustoszała fabryka; sceny akcji (szalejący T-800 i jego ludzki przeciwnik, Kyle Reese), pościgi, oszczędne efekty specjalne. Terminator / fot. Universal Pictures Terminator z 1984 roku ma o wiele więcej z horroru, niż sci-fi i ogromna to zasługa nie tylko posągowego i prącego przed siebie niczym taran Arniego, ale przede wszystkim Biehna jako zaszczutego przybysza z przyszłości, przemykającego w wiecznym pośpiechu i z rozgorączkowanym spojrzeniem lustrującym nieustannie otoczenie. To człowiek żyjący niczym czujne zwierze, świadome potrzasku, w jakim się znalazło. Terminator / fot. Universal Pictures Konfrontacja dwójki ludzi z pozbawioną uczuć maszyną zabiera nas w pełną grozy podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania: dlaczego ja? czy nasz los jest zdeterminowany? czy możemy bezkarnie wyręczać się maszynami? czy człowiek jest w stanie rywalizować z maszyną? „Terminator: Dzień Sądu” przyniósł innego kino innego rodzaju. Schwarzenegger po sukcesie kolejnych filmów („Predator”, „Komando”, „Pamięć absolutna” itp.) sam był w stanie przyciągnąć na seans tłumy widzów. Tym razem wrócił jako przeprogramowany T-800, mający już nie zabić, ale chronić młodego Johna Connora przed innymi robotami z przyszłości i tego własnie chciała publiczność: dobrego twardziela, który zrobi wszystko, by ocalić dzieciaka. Kapitalnie zbalansowano układ sił: możliwości „nawróconego” terminatora ustępują sile i zdolnościom złego T-1000 niemal tak, jak w części pierwszej Kyle’a skonfrontowanego z cyborgiem. Dzięki temu udało się zachować element walki ze straconych pozycji, ale postawiono już nie na atmosferę grozy, ale typowy blockbuster, który miał wyciskać emocje i pieniądze z kinomanów na całym świecie. Terminator 2 Judgment Day: poster Mamy tu miks wyśmienitych scen akcji, bardzo dobrze poprowadzone postaci, efekty specjalne wyprzedzające epokę, rewelacyjnie spisującą się obsadę i Klimat przez duże K. Jak przystało na kino wysokobudżetowe, które ma zarobić jeszcze więcej, niż w nie zainwestowano, nie zabrakło tu poczucia humoru i scen chwytających za serce. Terminator 2 Judgment Day Sarah Connor Dwie pierwsze części Terminatora stanowią zamkniętą historię, która zręcznie broni się przed filozoficznymi aspektami podróży w czasie i determinizmem ludzkiego losu, przykrywając niedostatki fabularne magią kina. Niestety, żadna z kolejnych części nie zbliżyła się do poziomu pierwowzorów – choć z perspektywy czasu całkiem nieźle zaczyna się bronić „Salvation” z Bale’m. Terminator: kanon vs. kontynuacje Oczywiście wyraźnie oddzielam stare, dobre kino, gdzie poza CGI liczyło się coś więcej: wizja, emocje, klimat i atmosfera wielkiej przygody – czyli część 1 i 2 – od kontynuatorów serii. Terminator Rise of the Machines: T-X vs. T-800 Czego by nie powiedzieć o kolejnych częściach, każdej z nich wyraźnie czegoś brakowało i straciły to coś, co stanowiło o unikatowości Terminatora. Zamiast bezlitosnej walki o życie otrzymaliśmy: kolejne popisy efektów generowanych przez – nomen-omen – komputery; coraz słabsze aktorstwo (śmialiście się z Kristanny Loken jako T-X? Ciekaw jestem Waszych min po zobaczeniu Matki Smoków etc. jako Sary Connor…); fabuły kopiujące rozwiązania z 1 i 2 części; przejście z atmosfery zagrożenia/wielkiej przygody w kierunku typowej rozrywki, z natrętnymi żartami kierowanym bezpośrednio do widza; gmatwanie się w paradoksach czasowych (spróbujcie na spokojnie obejrzeć Genisys…); brak klimatu i tego czegoś, co jest w stanie dać odczuć widzowi, że nie traci czasu na kolejny film, o którym zapomni tuż po wyjściu z kina. Nie wiem jak Wy, ale sam zastanawiałem się, co jest największą siłą kanonicznych filmów o Terminatorze, która każe nam porównywać każdą nową odsłonę z początkiem historii. I dochodzę do wniosku, że jest nim idealny splot czasu i okoliczności: pojawienie się charakterystycznego aktora, który robi błyskawiczną karierę na przekór wszystkiemu; w przypadku pierwszej części scenariusz oddający obawy współczesnych; w przypadku drugiej wstrzelenie się w zapotrzebowanie na kino z silną pozytywną postacią męską, podane w otoczce spektakularnej akcji. Z drugiej strony można spojrzeć na film z perspektywy oczekiwań odbiorcy: w kultowym „Dniu Sądu” obrońcą zagrożonego chłopaka jest postawny mężczyzna, który budzi respekt samym wyglądem – podajcie mi przykład nastolatka, który nie chciałby mieć takiego kumpla jak Arnie. W najnowszym „Mrocznym Przeznaczeniu” podstarzały Terminator oddaje prym kobietom, mającym chronić … kobietę. Tylko czy nastolatki chcą oglądać silne babki, obłożone karabinami i łańcuchami, zamiast dajmy na to Roberta Pattinsona? Albo czy młodzi mężczyźni będą identyfikować się z chłopczycami wywijającymi młotem? Terminator 2: T-800 i John Ciekawe jest to, że tylko nowsze „Terminatory” burzą opozycję pomiędzy światem filmu a światem widza (choć wyłamuje się stąd wspomniane już „Salvation”): mamy tam nawiązania do kanonicznych scen z filmów Camerona oraz wstawki humorystyczne (wystarczy przypomnieć choćby pompowany dekolt T-X, okulary, które T-800 przymierza po przejęciu ciuchów po striptizerze czy pieszczotliwe określanie go w kolejnej części mianem tatuśka). W związku z tym pojawia się pytanie – jak zmierzyć się z legendą? Czy próbować ratować nieco archaiczne i mocno poważne korzenie aluzjami i żartami („Genisys” i „Bunt maszyn”), czy raczej wywrócić fabułę do góry nogami i postawić kartę na odrębną opowieść („Ocalenie”)? Mnie kupiła jednak odważniejsze wersja, która zamiast graniem ze schematami (bo przecież najbardziej lubimy te melodie, które już słyszeliśmy) wybrała historię opowiedzianą własnym głosem. Terminator Salvation I właśnie tego zabrakło mi najbardziej w „Mrocznym przeznaczeniu”. „Mroczne Przeznaczenie” pogrąża uniwersum Terminatora [spoiler alert] Gdyby Edward Furlong zobaczył, co na kinowym ekranie będzie wyprawiała jego damska wersja, podejrzewam, że momentalnie wyszedłby ze wszystkich nałogów – chyba, że najpierw zemdlałby ze śmiechu. Przywódczynią ruchu oporu ma zostać w sumie ogarnięta babka – widzimy, jak pilnuje wyjścia ojca do lekarza, robi bratu kanapki i walczy o etat w fabryce – która z nikogo (jak sama siebie określa) stanie się charyzmatyczną wojowniczką, połączeniem Sary i Johna Connorów. Niestety, jak bardzo twórcy filmu by się nie starali, Dani pod każdym względem wypada.. mizernie. Terminator Dark Fate Monolog, który wygłasza w przyszłości, zbierając armię rebeliantów, to jedna z najsłabszych mów motywacyjnych w kinie – aż dziw, że nie spotkał ją taki sam los, jaki przypadł Theonowi z „Gry o Tron”, zagrzewającego swoich ludzi do walki w oblężonym zamku Starków. Podczas seansu gdzieś w pamięci dźwięczy nam też echo rozmowy, jaką słyszymy pomiędzy kobiecymi bohaterkami: wynika z niej jasno, że Dani jest ważna nie z powodu swojego „łona” (jak było w przypadku Sary), ale z powodu tego, kim sama się stanie. Dociekliwy widz wie jednak, że bez pomocy Sary i Grace Dani zostałaby tym, kim jest – to własnie jeden z paradoksów podróży w czasie. Niestety, w trakcie filmu obserwujemy magiczną przemianę bohaterki, czego przykładem jest scena treningu, w czasie której – choć przed chwilą nie potrafiła wycelować z pistoletu – pobudzona słowami Sarah („zabił Ci brata i ojca”) nagle z zabójczą precyzją korzysta z wielkokalibrowego karabinu. I w ten własnie sposób skonstruowana jest całość opowieści o kobiecym trio i emerytowanym Terminatorze. Terminator Dark Fate: Rev 9 Co jest nie tak z „Dark Fate”? Wszystko, może poza Rev 9, który jako jedyny miał coś wspólnego z duchem dawnego Terminatora i godnie zastąpił Roberta Patricka. Kilka przykładów sponiewierania klasyką: Sarah Connor jako karykatura Brudnego Harrego i Dr House’a w jednym; Arnie jako uczłowieczony T-800 na emeryturze, handlujący firankami i zasłonami; Grace, następczyni Kyle’a, ucieleśniająca wyemancypowaną i silną kobietę, na którą pasują tylko męskie ciuchy; poszczególne sceny będące kalkami z dawniejszych filmów (pościg autostradą, gdzie „zły” ściga bohaterów ciężarówką, finałowa walka w obiekcie przemysłowym z maszynerią zdolną zniszczyć Terminatora; poświęcenie T-800); „sucharowe” poczucie humoru (Arnie opowiadający o zasłonach albo żartujący z „chipsowego” patentu Sary na zakłócanie namierzania komórki); efekty specjalne, które wołają o pomstę do nieba – o ile same zbliżenia na Rev 9 są w porządku, to sceny, w których skacze po murach i wykazuje się niezwykłą zwinnością są niemal na poziomie wampirów z „Van Helsinga” z H. Jackmanem; nagromadzenie akcji i brak próby zbudowania jakiejkolwiek głębi bohaterów, którzy są do bólu jednowymiarowi. I mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, jednak nie chcę pastwić się nad najnowszą odsłoną „Terminatora” – zastanawia mnie ciągle, dlaczego ten film jest aż tak słaby? Czy to my, weterani staroci, mamy aż tak wygórowane wymagania? Z drugiej strony czy to kino w ogóle trafia w gusta współczesnego widza? Bo patrząc na salę kinową ze zdumieniem zaobserwowałem, że połowa widzów to faceci, którzy z racji wieku prawdopodobnie oglądali 2kę jeszcze na VHS, a pozostała część to ich lekko znudzone partnerki bądź dzieciaki. Chyba już czas dać odejść „Terminatorowi” w spokoju – ewentualnie zaczekać na crossover, który pokaże nam to uniwersum z nowej i przede wszystkim WŁASNEJ perspektywy. Arnie, nie wracaj.

Terminator: Dark Fate is about Dani Ramos, and it’s about her bond with Grace, and it’s about a renewal of purpose for Sarah Connor. Because Dani isn’t really Sarah—she doesn’t give

„Terminator: Mroczne przeznaczenie”: czas trwania filmu „Terminator: Mroczne przeznaczenie”: czas trwania filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie (Terminator: Dark Fate; 2019) jest bez wątpienia najważniejszym filmem aktorskim jaki jest dystrybuowany w tym roku w kinach z polskim dubbingiem. Zanim będzie znana obsada polskiego dubbingu, warto skupić się na tym ile potrwa szósta odsłona serii. Według danych przedstawionych przez brytyjską organizację BBFC która zajmuje się klasyfikowaniem produkcji wypuszczanych do kin w Wielkiej Brytanii, czas trwania filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie ma wynosić 2 godziny 8 minut i 3 sekundy. Przypominamy, że Terminator: Mroczne przeznaczenie ma ignorować wszystkie filmy począwszy od filmu Terminator 3: Bunt maszyn. Sama produkcja będzie jednym z najdłuższych filmów z serii. Poniżej prezentujemy dla porównania czas trwania poprzednich filmów: Terminator (1984) – 1 godzina i 47 minut Terminator 2: Dzień sądu (1991) – 2 godziny i 17 minut Terminator 3: Bunt maszyn (2003) – 1 godzina i 49 minut Terminator – Ocalenie (2009) – 1 godzina i 55 minut Terminator: Genisys (2015) – 2 godziny i 6 minut W filmie Terminator: Mroczne przeznaczenie do swoich ról z dwóch pierwszych części powrócą Linda Hamilton, Arnold Schwarzenegger i Edward Furlong. Ponadto w obsadzie filmu znajdą się także Gabriel Luna, Diego Boneta, Mackenzie Davis oraz Natalia Reyes. Terminator: Mroczne przeznaczenie jest prawdopodobnie jedynym filmem z kategorią wiekową R, jaki będzie wyświetlany w tym roku w kinach z polskim dubbingiem. Na chwilę obecną czekamy na ujawnienie obsady polskiego dubbingu. Powinna być ona znana jeszcze przed premierą filmu. Terminator: Mroczne przeznaczenie zadebiutuje na ekranach polskich kin 8 listopada. Film wyprodukuje James Cameron, a reżyserią zajmuje się Tim Miller. Dystrybutorem i zleceniodawcą dubbingu jest Imperial CinePix. Grafika wykorzystana w nagłówku: © Skydance Media / Lightstorm Entertainment / Paramount Pictures / Tencent Pictures / Twentieth Century Fox.

93WZKas.
  • xuwv9kv60t.pages.dev/225
  • xuwv9kv60t.pages.dev/267
  • xuwv9kv60t.pages.dev/143
  • xuwv9kv60t.pages.dev/358
  • xuwv9kv60t.pages.dev/15
  • xuwv9kv60t.pages.dev/42
  • xuwv9kv60t.pages.dev/82
  • xuwv9kv60t.pages.dev/210
  • xuwv9kv60t.pages.dev/366
  • terminator dark fate w kinach