Gość 48beata walbrzych. Goście. Napisano Marzec 16, 2010. Po 30 zaczelam zastanawiac sie czy przypadkiem nie przyszedl czas na dziecko. Mialam takie uczucia z rok czasu ale obydwoje z mezem
Dziś Bezdzietnik, jako że jest blogowym młokosem, z definicji krnąbrnym i nieobliczalnym, postanowił sam pod sobą wykopać dołek – czyli udowodnić, że życie bez dzieci to katastrofa. Wszystkich, którzy lubią swój bezdzietny status, proszę o natychmiastowe opuszczenie tej strony, wymazanie jej z pamięci i listy polubień na fejsie. Reszta może zostać i radośnie obserwować, jak bezdzietne obiboki zbierają zasłużone bęcki. Oto cała prawda o życiu bez dzieci. 1. Życie bez dzieci to wieczna zgryzota. Bo wybija siedemnasta i trzeba coś ze sobą począć. Siłownia? Warsztaty z burleski? Nauka norweskiego? Gdy spora część ludzkości w domowym zaciszu dogląda potomstwa, sprawdza zeszyty czy negocjuje podwyżkę kieszonkowego, ty, bezdzietny nieszczęśniku, łamiesz sobie język na norweskich dyftongach albo pocisz się, próbując opanować paso doble. No i co z tego masz, prócz pozdzieranych pięt i przeczytanych sześciu tomów „Mojej walki” Knausgarda w oryginale? 2. Życie bez dzieci to jet lag, odciski i wyrzuty sumienia. Bo tak się dziwnie składa, że jeżeli człowiek ma czas i trochę kasy, od razu zaczyna trwonić to na podróże. I buja się od bieguna do bieguna, od Grenlandii po Australię, narzucając się planecie i powiększając dziurę ozonową. Zamiast siedzieć na kanapie, oglądać Discovery i karmić oseska. 3. Życie bez dzieci to nieustanne wyrzeczenia. Taki bezdzietny osobnik lekkomyślnie wyrzeka się zasiłków macierzyńskich, urlopów rodzicielskich, becikowego, wózkowego, wolnego z tytułu opieki nad dzieckiem, a nawet 500+! Asceta. Albo idiota. Bo kto normalny nie bierze, jak dają? Żeby mu jeszcze za to pomnik postawili, ale gdzie tam! Wciąż słyszy, że jest szkodnikiem, pasożytem i obciążeniem dla budżetu. I musi z tym żyć. 4. Życie bez dzieci to bezsensowne nałogi. Na przykład uzależnienie od psa albo kota. Bierze sobie taki bezdzietny biedaczyna persa albo innego maltańczyka i od razu cofa się w rozwoju o epokę świetlną. Zamiast mówić, plecie bzdury o bezglutenowej karmie. Zamiast się rozmnażać, rozmnaża sierściucha. Zamiast martwić się o to, kto mu szklankę wody na starość poda, martwi się, jak podać kotu czopek. A przecież, powiedzmy to sobie jasno, kot nie będzie mu zmieniał na starość pampersów! 5. Życie bez dzieci to prosta droga do terroryzmu. Wielu bezdzietnych rezygnuje z potomstwa dla dobra planety. Inni poświęcają swój wolny czas na działalność społeczną, opiekę nad zwierzętami albo rozpieszczanie siostrzeńców. A przecież każdy trzeźwo myślący egzemplarz homo sapiens powinien inwestować wyłącznie we własne geny. Bo inaczej człowiek zostaje ekologiem, altruistą albo nawet ekoterrorystą. 6. Życie bez dzieci to długie i ciche wieczory… z winem, książką i ulubionymi serialami, a to całkowicie wbrew naturze. Gdyby Bóg chciał, żeby ludzkość spędzała wieczory, oglądając seriale, stworzyłby Netflixa. A każde dziecko wie, że Netflixa stworzyli Amerykanie. 7. Życie bez dzieci to długi, monotonny związek. Statystyki dowodzą, że małżeństwa bez dzieci są szczęśliwsze, trwalsze i dają więcej satysfakcji niż małżeństwa z dziećmi. I jak tu nie rozpaczać?! Człowiek chciałby się pokłócić, trzasnąć drzwiami, wystąpić o separację, a tu klops! Szczęście i harmonia. Nic tylko palnąć sobie w łeb! 8. Życie bez dzieci to niebezpieczeństwo zrobienia kariery. No bo skoro nie ma dzieci, to coś trzeba robić. A wiadomo, że nic tak nie unieszczęśliwia człowieka jak kariera zawodowa. Gabinety psychologiczne pełne są dyrektorów, biznesmenów i artystów na skraju załamania nerwowego. Za to brak pracy, brak ambicji i brak samodzielności finansowej to prosta droga do życiowego spełnienia. 9. Życie bez dzieci to ponure widoki na przyszłość. Wiadomo, każdy bezdzietny będzie żałował, umierał w skrajniej biedzie i osamotnieniu, i nawet kot karmiony bezglutenowymi chrupkami się na niego wypnie. I tak to wygląda. Bez upiększeń i przekłamań. Czy jesteście na to gotowi?:) Rys. Aneta Gwóżdź
witam.mam maly klopot.wybieram sie na wakacje i malucha rocznego zamierzam zostawic z babcia.jak mam dziecko do tej rozlaki przygotowac.musze zaznaczyc ,ze z babcia nie spotykamy sie codziennie- gdyz mieszka w innym miescie.wiemRekomendowane odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Witam wszystkich, z reguły nie pisze na forach, ale jestem w takiej sytuacji, gdzie nie mam już się do kogo zwrócić. Od pewnego czasu straciłam kontakt z każdym możliwym znajomym. Jedyna przyjaciółka jaka miałam, zostawiła mnie również. Kiedy próbowałam odezwać się do znajomych nikt nie chciał się ze mną spotkać, a tak na prawdę nie wiem co zrobiłam źle, gdyz cale życie byłam otoczona ludźmi i rzadko bywałam w domu. Jedynym powodem jaki widzę, jest to ze wyjechałam na roczna wymianę za granice. Po powrocie okazało się, ze nie mam do kogo wracać. Czuje się okropnie, cale dnie spędzam w łóżku i zatracam się w sobie, nie mam chęci na nic, nie mam żadnej motywacji, jestem bardzo samotna, co przytłacza mnie tak niesamowicie bardzo . Nie mam życia towarzyskiego, w sumie moje życie runęło na każdym szczeblu. Duzo plączę, odechciało mi się żyć. A ciągnie się to tak już ponad pol roku. Nie wiem co dalej z moim życiem, nie widzę żadnego światełka w tunelu... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Aniajok Zgłoś odpowiedź A c porabiasz teraz, uczysz się czy pracujesz ? Może to Ty jesteś wobec znajomych zarozumiała , bo czymś się wyróżniasz od nich ? Może to oni są zazdrośni. Czasami znajomości się rozpadają i czas poszukać nowych przyjaciół. Przyjaciół prawdziwych od serca ma się nie wielu , pozostali to tyko znajomi którzy wiesz mi prędzej czy później pójdą w swoją stronę . Ludzie w szkole tworzą takie grupki , spotykają sie , razem imprezują , wiele rzeczy robią razem i wydaję się wtedy ,że tak będzie do końca zycia . Niestety nic nie może wiecznie trwać i te znajomości szkolne sie rozlecą, każdy pójdzie w swoją stronę . Znajomi zaczną sobie układać życie , będą kolejno zawierać związki małżeńskie, każdy będzie miał swoje życie , swoją pracę i nowych znajomych . stopniowo te znajomości się rozpadają . Tak więc nie przejmuj się , znajdź nowych przyjaciół. Zapisz się na jakieś kursy, wychodź z domu choć by na spacer , może spotkasz miłość swojego życia siedząc w parku na ławeczce czytając ulubioną książkę , albo pijąc kawę w ulubionej kafejce . Głowa do góry , jeśli to nie twoja wina i byłaś w porządku wobec swoich znajomych a oni sie tak zachowują wobec Ciebie to nie byli twoi przyjaciele tylko zwykli znajomi , którzy odchodzą i przychodzą nowi. Nie martw się , poznasz nowych znajomych a może miłośc swojego życia gdzieś czeka na Ciebie za rogiem tylko jeszcze o tym nie wiesz. Pozdrawiam. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Dziękuje za słowa otuchy. Na ta chwile szukam pracy, szkole już skończyłam. Kolejny problem leży w tym, ze zaczęłam wstydzić się wychodzić z domu. Mam wrażenie, ze wszyscy się dziwnie na mnie patrzą i myślą o mnie bardzo źle, jakby wszyscy byli przeciwko. Miałam tak nawet po powrocie, kiedy spotkałam sie zupełnym przypadkiem na ulicy z grupka znajomych, czułam się wśród nich jak wielkie zero, wolałam pójść do domu i dalej się dołować, niż czuć się poniżana. Mam wrażenie jakbym juz nigdzie nie pasowała, jakby to były " za wysokie progi na moje nogi". Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Przez ten rok zmieniło sie tak wiele.. Na początku kiedy myślałam, ze wszystko jest po staremu, zauważyłam, ze dziewczyny zachowują sie inaczej, maja swoich, innych znajomych, nie wtajemniczają mnie w nic, maja swoje życie, do którego nie chcą mnie wpuścić. Kiedyś to ja byłam osoba, która łączyła wszystkich znajomych. Okazało sie, ze po moim wyjeździe wszystko runęło, na ta chwile większość osób jest pokłócona ze sobą i nie odpowiadają mi na ulicy "cześć", a moje dwie najlepsze przyjaciółki (razem sie wychowałam z nimi), które nigdy za sobą nie przepadały, nagle stały sie sobie tak bliskie i do niczego mnie nie potrzebują. Rzeczywistość okazała sie tak brutalna, ze nie wiem co mam dalej robić. Starałam sie tym wszystkim nie przejmować i żyć dalej, ale nie jestem typem samotnika. W samotności czuje sie jak narkoman na głodzie... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Wśród ludzi czuje sie bardzo niekomfortowo. Denerwuje sie i tracę głowę podczas najprostszych czynności. Dziwnie sie czuje, gdy ktoś siada kolo mnie w tramwaju (sama do nikogo sie nie dosiadam). Boje sie, ze tracę czas, ze ociekają mi najpiękniejsze chwile życia. Nie mogę patrzeć kiedy widzę ludzi, którzy wciąż coś robią, maja jakieś plany, dobrze sie bawią, spędzają świetnie czas, ponieważ przypominają mi sie wtedy wszystkie chwile, kiedy jeszcze bylo dobrze. Zyje wspomnieniami oraz marzeniami, jakimiś, dziwnymi, wymyślonymi planami, których nigdy nie realizuje. Chciałabym tak wiele zrobić, jednak z każdym dniem mój entuzjazm do życia zanika. Mam wrażenie, ze niedługo nie będę w stanie niczego sie podjąć. Wiem doskonale, ze wielka cześć mnie umarła i staje sie powoli warzywkiem. Nie mogę juz tego dłużej znieść, psychicznie jestem wykończona. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość mailer01 Zgłoś odpowiedź Zauważyłem sprzeczność w tym co piszesz. Z jednej strony nie możesz znieść samotności, a z drugiej źle się czujesz wśród ludzi. Może warto udać się do psychologa i po prostu o tym pogadać? Co do znajomych to zawsze ludzie przychodzą i odchodzą, nie widzę problemu w nawiązaniu nowych znajomości. Teraz prawie każdy ma dostęp do internetu, więc tylko siąść i korzystać :) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Kacha, niestety ale przez rok zmieniło się wiele w tej chwili Ty możesz być dla nich kimś obcym. Oni się zmienili, Ty się zmieniłaś i ten rok sprawił, że zerwała się między Wami nić, która Was łączyła. To smutne, ale nie da się jej trzymac na siłe zwłaszcza na odległosc, gdy dwie strony na to nie pracują. co możesz zrobić? mysle że możesz porozmawiac szczerze z z tymi koleżankami, powiedziec, że zależy Ci na ich przyjaźni i że czujesz się odepchnięta pomimo, że nic złego tak naprawdę nie zrobiłaś. Zobaczysz co odpowiedza. Może da im to do myślenia i faktycznie zechca dac Waszej przyjaźni szansę na ponowny rozwój, aby się spotykać i próbowac to budować. jeśli nie, wg mnie pozostaje po prostu odpuścić i poszukac nowych znajomych. Nie zamykaj się w domu bo zgorzkniejesz i po co? Za stratą przyjaźni, która jak widać szczera nie była? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam serdecznie, Kacha, a czy gdy byłaś za granicą utrzymywałaś kontakt ze swoimi znajomymi? Wydaje mi się, że tuż po powrocie Ty sama zaczęłaś czuć się obco nie tylko wśród znajomych, ale również wśród otaczającej Cię rzeczywistości i to spowodowało, że zaczęłaś żyć na uboczu. Gdy wyjechałaś życie dla Twoich znajomych nie zatrzymało się, tylko dalej trwało i masz poczucie, że wiele straciłaś nie uczestnicząc w nim. Ale możesz to jeszcze nadrobić. Nie unikaj kontaktu z ludźmi. Tak jak pisali Przedmówcy spróbuj zdobyć się na szczerość i opowiedzieć swoim znajomym, o tym jakie uczucia pojawiły się w Tobie pod wpływem zmian, które zastałaś. Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi
Depresja może dotknąć każdego. Bez względu na wiek, wyniki w nauce, popularność czy liczbę znajomych na Facebooku. Gorszy dzień może zdarzyć się każdemu. Jeśli jest ich jednak coraz więcej może to być objaw choroby, która wymaga pomocy specjalisty. Czujesz, że problem może dotyczyć Ciebie lub kogoś Ci bliskiego? Warto wiedzieć jak objawia się depresja
Bez nerek nie można żyć, choć to narząd niedoceniany. Jeśli coś się dzieje z nerkami, należy natychmiast zgłosić się do lekarza. Chyba, że wolisz potem spędzać trzy razy w tygodniu po kilkanaście godzin w szpitalu na dializach. Pn, 10-12-2007 Forum: Anoreksja i bulimia - Re: nerki. Re: Bez serc, bez nerek.
rv2dm.